Apteka to nie piekarnia
„Apteka
to nie piekarnia”, „farmaceuta to nie sprzedawca”, „apteka to nie sklep”. Wielu
z nas, moi drodzy farmaceuci, używa często tych i podobnych sformułowań. Zwykle
wtedy, gdy pacjenci nas popędzają, wykazują brak szacunku, rozmawiają w aptece
przez telefon, nie doceniają naszej wiedzy.
Zastanówmy
się teraz wspólnie nad znaczeniem tych słów w kontekście przez nas używanym.
Czy to oznacza, że w piekarni czy innym sklepie można zachowywać się
niekulturalnie? Czy to znaczy, że sprzedawca jest gorszy od nas, nie ma wiedzy
i można go popędzać? Jeśli według Ciebie odpowiedź brzmi „tak”, to już
rozumiem, dlaczego ciągle powtarzasz te zdania.
Jestem
farmaceutą, ale zdarzyło mi się pracować jako sprzedawca w Polsce i w Anglii
oraz w aptekach w obu tych krajach. W Polsce niezależnie od tego, czy to był
sklep czy apteka – zawsze byłam poganiana. Czułam, że muszę wszystko robić
szybciej i biegać, bo gdy normalnie chodzisz to przecież klient/pacjent musi
poczekać 5 sekund dłużej na obsługę, a mógłby w tym czasie zrobić tyle różnych
rzeczy ;) W Anglii natomiast zarówno w sklepie, jak i w aptece nikt nie wymagał
ode mnie pośpiechu. Oczywiście praca musiała przebiegać sprawnie, ale raczej
uważali, że jeśli przez bieganie ktoś wybije sobie zęby, to będzie jeszcze
większa tragedia, niż jeśli klient chwilkę dłużej poczeka. Proszę pamiętaj, że
mój opis jest uogólnieniem. Na pewno nie wszędzie tak jest. Jednak wyciągam
wnioski z moich doświadczeń.
Co
niektórych pewnie zaskoczy – w Wielkiej Brytanii część ekspedycyjną apteki
również nazywa się sklepem. Mówią tak wszyscy, łącznie z farmaceutami. Jednak
uważam, że takie straszne słowo nie odbiera świetności temu miejscu ;) W Polsce
jednak jesteśmy na to uczuleni do tego stopnia, że każdy nawet najmniejszy
zauważony przez nas przejaw braku szacunku powoduje wstrząs. Zgadzam się,
szacunek się należy – każdemu. Zgadzam się również z tym, że większą
odpowiedzialność za zdrowie i życie drugiego człowieka ma aptekarz (kolejne
słowo, przez niektórych bardzo trudne do przełknięcia i naprawdę można nim
obrazić), niż pani obsługująca klientów w piekarni. Jest to prawda jasna i
oczywista. Jednak czy to znaczy, że pani w piekarni ma biegać na zawołanie,
rozmawiać z kimś, podczas gdy ten gada przez telefon albo być traktowana w inny
nieelegancki sposób?
Musimy
zrozumieć jedną sprawę – nie ma obiektywnej skali, w której ocenia się, który
zawód jest ważniejszy. I bardzo dobrze – nie chciałabym, żeby wszyscy
wykonujący „gorsze” według kogoś zawody, byli ciągle niezadowoleni z życia i
musieli leczyć się na depresję, bo są „gorsi”. Niestety my sami dajemy sobie
prawo oceny i na tej podstawie traktujemy innych ludzi w taki, a nie inny sposób.
Jeśli farmaceuto uważasz, że sprzedawca w sklepie zasługuje na mniejszy
szacunek, niż Ty, to dlaczego dziwi Cię, że w głowach innych osób zawód
farmaceuty może nie być na samym szczycie skali ważności? Może w czyimś umyśle,
to właśnie Ty zasługujesz na mniejszy szacunek i dlatego wchodzi z odpaloną
muzyką do apteki.
Ludzie,
którzy nie mają szacunku do aptekarzy, zwykle po prostu odnoszą się z jego
brakiem do większości otoczenia. Tak więc nie wymagajmy lepszego traktowania
dla siebie. Wymagajmy ogólnie lepszego traktowania siebie nawzajem! Niezależnie
od tego, czy jesteśmy lekarzami, prawnikami, czy zamiatamy ulice.
Nie
uważacie, że nasze życie będzie piękniejsze wtedy, kiedy w końcu przestaniemy
porównywać się do innych? Robić skale ważności? Oceniać, co jest lepsze, a co
gorsze?
Również
lekarze w swoim własnym środowisku potrafią przekrzykiwać się w temacie „kto ma
lepszą specjalizację”. Taka postawa prowadzi donikąd. Z bardzo prostego powodu.
Zawsze znajdzie się ktoś lepszy od Ciebie. I co wtedy zrobisz?