Jak zmieniła mnie Wielka Brytania?

Podróże kształcą, a wyjazd za granicę kształci chyba jeszcze bardziej. Widzimy rzeczy dotąd rzadko spotykane, ludzi wyglądających zupełnie inaczej, jemy egzotyczne dla nas potrawy, mówimy w obcym języku, a przede wszystkim... jesteśmy jak dzieci we mgle, które nie potrafią załatwić najprostszych spraw, bo "u nas to się robi inaczej". Jak bardzo taki szok wpływa na nasz sposób myślenia?

Wyjazd do Wielkiej Brytanii zmienił mnie bardzo, mam nadzieję, że na lepsze ;) Dodam tylko, że wszystko, co tutaj opisuję, jest wyłącznie moją perspektywą na sprawę i na pewno istnieje mnóstwo osób, które mają inne przemyślenia - zapraszam je również do dyskusji w komentarzach!

Większa otwartość i tolerancja

Mieszkając w Polsce uważałam się za osobę otwartą i tolerancyjną. Zawsze wierzyłam, że każdy może robić to, na co ma ochotę, dopóki nie wyrządza krzywdy innym ludziom. Takie myślenie rozwinęło się u mnie jeszcze bardziej. Teraz to ja jestem mniejszością narodową, mam inne zwyczaje i zachowuję się inaczej - być może czasem niezgodnie z panującymi tutaj normami ;) Popełniam błędy i gafy, wynikające z nieznajomości kultury (oczywiście z czasem coraz rzadziej ;)) i miło mi, gdy tubylec nie posądzi mnie od razu o złą wolę. Przypominają mi się czasem sytuacje, w których widziałam obcokrajowca robiącego w Polsce coś "dziwnego". Teraz mam znacznie więcej zrozumienia w stosunku do takich osób.

(Nie)posiadanie własnego zdania

Im dłużej przebywam za granicą i spotykam się z osobami, które mają zupełnie inne doświadczenia życiowe i widzą wiele spraw inaczej, tym bardziej rozumiem, jak ważne jest posiadanie własnego zdania na ograniczoną liczbę tematów ;) Mieszkając za granicą zdajesz sobie sprawę, że często Twoja opinia wynika z wychowania, kultury, religii, itd. Gdybyś urodził się gdzieś indziej, to miałbyś całkiem inne zdanie w wielu kwestiach i też nie oznaczałoby to, że się mylisz. Po prostu myślisz inaczej.

Mój kraj nie jest wyznacznikiem wszystkiego

Nie zawsze tak jest, jednak z mojego doświadczenia wynika, że osoby, które mało podróżują uważają, że tylko to co oni robią jest "normalne". Mieszkając w UK zauważyłam, że to, co było normalne dla mnie, jest nie do przyjęcia gdzieś indziej. Każdy kraj/grupa ludzi ma swoje wyznaczniki "normalności" i wcale nie muszą być gorsze od moich. Po prostu - normalne jest wszystko i nic nie jest normalne zarazem, więc jeśli jeszcze ktoś tego nie zrobił, to niech otworzy oczy na to, że jego kraj jest tylko małym punktem w skali wszechświata :) Życie nie jest czarno-białe.

Bycie miłym a szczerość

W Anglii zrozumiałam, że w niektórych sytuacjach bycie miłym i nie psucie atmosfery jest ważniejsze niż bycie brutalnie szczerym. Naprawdę obsługując pacjenta nie trzeba mu pokazywać, że wstaliśmy lewą nogą i mamy dzisiaj kiepski dzień. Oczywiście pokazanie niezadowolonej miny byłoby szczere, ale osoby nam obce z reguły mają nasze problemy gdzieś i nie chcą żebyś psuł im humor. Tak samo, jak i my chcemy być obsługiwani w przychodniach, sklepach, gdziekolwiek... w miły i profesjonalny sposób. I tak - w takiej sytuacji osoba, która jest aktualnie w pracy powinna przykleić sobie uśmiech do twarzy. Po pierwsze dlatego, że dzięki temu nie sprawia przykrości innym, a po drugie dlatego, że sama pozwoli sobie na choć chwilowe zapomnienie o problemach. To jest po prostu skuteczne podejście do życia, które obserwuję w UK, mimo że kiedyś nie do końca się z nim zgadzałam i uważałam to za trochę fałszywe.

Mniejsze zainteresowanie cudzymi sprawami

Jak już wcześniej pisałam - zawsze uważałam, że każdy ma prawo robić to, co chce. Teraz jednak znacznie rzadziej korzystam z mojego prawa do przemyśleń na ten temat. Jakby każdy patrzył na siebie i pilnował, czy przypadkiem garnek mu się nie przypala, a nie zastanawiał się, czy inni ludzie robią wszystko dobrze, to wszyscy bylibyśmy szczęśliwsi. Nie chcemy, żeby inni wtrącali się w nasze życie, więc i my tego nie róbmy. Choćby dlatego, że nie możemy zakładać, że mamy rację. Nie możemy zakładać, że wiemy lepiej, co jest dla kogoś dobre i jak powinien żyć. Niech każdy decyduje o sobie, a potem ponosi konsekwencje tych decyzji. Inaczej jest w przypadku, gdy ktoś nas spyta o to, co uważamy. W innych sytuacjach warto jest być według mnie obojętnym.

Ograniczenie oceniania innych ludzi

Niestety (a może i stety) nie da się do końca uniknąć oceniania innych. Robimy to nawet nieświadomie. Nieraz słyszę, że ktoś coś zrobił dobrze albo źle. A skąd my to możemy wiedzieć? Czy na pewno znamy wszystkie czynniki, które kierowały danym człowiekiem w momencie podejmowania decyzji? Czy kiedyś byliśmy w stanie takim, jak on? Nie da się wiedzieć wszystkiego, w związku z czym nie da się często ocenić, czy ktoś postąpił dobrze. Poza tym, po co tracić czas? Powstrzymuję się od takiej oceny, mam własne sprawy, a sądzenie pozostawiam sądom. Anglicy oczywiście na pewno mają jakieś swoje przekonania, uprzedzenia, itd., ale całe szczęście zwykle nie odczuwają potrzeby wypowiedzenia tego na głos, więc nie psują humoru swoim towarzyszom.

Życie na luzie

Ciężko jest pozbyć się stresu, który towarzyszył przez wiele lat, ale z czasem widząc, że w sklepie, u lekarza, w aptece czy urzędzie, nie spotykam się z pretensjami, krzywymi minami i problemami, a większość osób jednak chce mi pomóc w załatwieniu sprawy, żyje mi się bardziej na luzie. Już nie mam poczucia, że muszę iść z bojowym nastawieniem, żeby uzyskać to, co "mi się należy" i że na pewno ktoś wymyśli jakiś problem. Spada poziom stresu, mniej trzeba się przejmować - jest fajnie ;)

Nauka to nie zawsze potęgi klucz

W Polsce tyle osób ma magistra, że niestety nie znaczy on już tyle, co kiedyś. W Anglii z kolei studia magisterskie robi niewiele osób. Większość studiujących kończy na licencjacie, dzięki czemu wkraczają na rynek pracy często już w wieku 21 lat, zakładając że poszli na studia "po sznurku". Wiele osób w UK nie czuje w ogóle potrzeby studiowania - kończą więc edukację w wieku 18, a niektórzy nawet w wieku 16 lat. Czy gorzej sobie radzą od tych z dyplomem? Nie powiedziałabym ;) Często dzięki dłuższemu doświadczeniu i dobrym pomysłom są w stanie dorobić się znacznie szybciej. W przypadku niektórych zawodów osoby po studiach, mimo późniejszego startu, szybciej dochodzą do wyższych dochodów, jednak z tego co widzę, dotyczy to zwykle jedynie zawodów regulowanych.

Wiele rzeczy nie ma znaczenia

Wracając do czasów liceum pamiętam, jakie to było ważne, czy ktoś idzie na studia w Poznaniu, Bydgoszczy, a może Białymstoku. O ile to nie jest jakaś naprawdę prestiżowa uczelnia znana na całym świecie, to za granicą nie ma praktycznie znaczenia, gdzie się studiowało, bo i tak nikt nie wie, co oznaczają słowa "Poznań", "Bydgoszcz" i "Białystok". Może Kraków rozpoznają, bo tam latają na imprezy ;) Tak samo prywatne a publiczne uczelnie. W UK nikt nie pomyśli, że skoro studiowałeś na prywatnej to X, a jeśli na publicznej to Y. Dlatego polecam nie podchodzić do życia śmiertelnie poważnie i nie myśleć, że to co jest ważne teraz dla nas, będzie również ważne w przyszłości w innym miejscu.

Pogoda w Polsce jest piękna

Kiedyś tak nie myślałam, a teraz mocno doceniam pory roku, zmiany i polską różnorodność pod tym względem :) Naprawdę nie ma co narzekać. W ogóle bardziej doceniam niektóre rzeczy w Polsce, takie które robi się w Polsce lepiej, bo mam szerszą perspektywę.

Nie wszyscy się zmieniają

Chciałoby się widzieć, jak ludzie wyjeżdżający za granicę otwierają oczy, stają się otwarci, widzą wszystko bardziej globalnie, a nie tylko z perspektywy swojego ogródka. Kiedyś myślałam, że to norma, bo jednak za granicą widzimy inność na co dzień. Okazuje się, że czasem nawet Ci, którzy narzekają na nasze polskie przywary, po 5 minutach pokazują, że są świetnym ich przykładem, czego zwykle nie zauważają. Cóż - ich strata.

A może ktoś z Was mieszka lub mieszkał za granicą? Zmieniło to Wasz sposób myślenia? W jakich obszarach? :)

PS Na zdjęciu to Anglia - kto by się spodziewał ;)

Agnieszka Soroko

Popularne posty z tego bloga

8 najgorszych powodów, by iść na farmację

Dlaczego Anglicy nie lubią Polaków?